They seem to make lots of good flash cms templates that has animation and sound.

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Dziś po południu przenoszą do Barlinnie pewnego podpalacza, a sierżant McRae uczestniczył we wstępnym śledztwie, więc chciałbym, żeby był obecny przy mojej rozmowie z tym typkiem.– Ach tak… – Faulds odwrócił się do Logana.– Myślę, że od rana wykonaliśmy tu kawał dobrej roboty, więc jeśli chcesz towarzyszyć inspektorowi, będziemy cię kryli.Logan spojrzał na komisarza, potem na Inscha i znów na Fauldsa.Nadzieja na lunch rozwiała się.– Oczywiście, panie komisarzu.Craiginches: inspektor garbił się nad zniszczonym stołem w jednym z więziennych pokoi przesłuchań i pożerał mieszankę cukierków z lukrecją z opakowania dla całej rodziny.Logan stał pod ścianą i słuchał więziennych odgłosów w porze lunchu dochodzących z korytarza na zewnątrz.Czekali, aż ktoś przyprowadzi ze stołówki Raya Williamsa.– Wie pan – powiedział Insch – kiedyś naprawdę bardzo lubiłem być policjantem.Uważałem, że robię coś dobrego.A teraz… – Wyjął z torby krążek kokosowy, obrócił go w grubych palcach i włożył do ust.– Miriam chce rozwodu.Zamierza wyemigrować do Kanady i zabrać ze sobą dzieci…– Przykro mi.– A wszystko dlatego, że nie złapałem Wisemana wcześniej.Wreszcie zjawił się Ray Williams.Miał ponad metr siedemdziesiąt osiem wzrostu, ospowatą twarz i rozbiegane oczy.Wyglądał na typa, z którego prawda nie wyszłaby nawet po lewatywie.Usiadł po drugiej stronie stołu i zaczął się wiercić, kiedy Insch zapytał go o noc, gdy nieczynna fabryka w Dyce stanęła w płomieniach.Inspektor robił z tego pokazówkę, ale Logan widział, że bez przekonania.W połowie przesłuchania Insch spojrzał na zegarek, przeprosił i wrócił po pięciu minutach z trzema polistyrenowymi kubkami czegoś, co w poprzednim życiu mogło uchodzić za kawę.Przynoszenie napojów nie było w jego stylu, ale Logan nie narzekał.Williams nadal kłamał.Nie ma pojęcia, jakim cudem na tamtym kanistrze z benzyną znalazły się jego odciski palców.Szmaty nasączone akcelerantem, panie władzo? Ja? Musi chodzić o kogoś innego.Rozległo się pukanie do drzwi, do pokoju przesłuchań zajrzała strażniczka więzienna i przypomniała, że o pierwszej mają spotkanie obok.Logan nie wiedział, o czym ona mówi, ale Insch skinął głową, podziękował jej i powiedział, że ktoś tam przyjdzie za pięć minut.Potem wskazał Williamsa.– Może pani zabrać to coś z powrotem do celi.Niedobrze mi się robi, jak patrzę na jego paskudną gębę.– Okej, załatwione.Idziemy, słonko.– Ja nie mam paskudnej gęby!– Nie patrzysz w lustro? – Strażniczka postawiła Williamsa na nogi i wypchnęła za próg.– On nie ma prawa mówić, że mam paskudną gębę.– Dobra – powiedział Insch, kiedy głosy ucichły w głębi korytarza – zajmijmy się następną sprawą.– Wstał i poklepał się po kieszeniach swojego obszernego płaszcza.– Powinniśmy… O, cholera.Zostawiłem akta w samochodzie.– Zerknął na Logana.– Niech pan po nie skoczy.Leżą na tylnym siedzeniu.I powinna tam być paczka żelków.Logan oderwał się od ściany i starał nie wyglądać na wkurzonego tym, że Insch robi z niego chłopca na posyłki.– Tak jest, panie inspektorze.Akta leżały na tylnym siedzeniu, ale nie było tam żadnych słodyczy.Logan wetknąłszarą teczkę pod pachę i powędrował z powrotem do więzienia.Zanim znów się wpisał na listę i doszedł do pokoi przesłuchań, zaczęło mu burczeć w brzuchu.Dlaczego Insch nie zaczekał, aż zjedzą lunch?Usłyszał, że dwaj mężczyźni krzyczana siebie.Ich głosy tłumiły zamknięte drzwi na końcu korytarza.Jeden z nich ryknął:– Ty skurwielu! – Rozległ się głośny trzask mebla uderzającego w ścianę.– Zabiję cię!O Chryste, to Insch.Logan upuścił teczkę.Upadła na podłogę, zawartość rozsypała się u jego stóp.Ale nie były to zeznania i raporty, tylko prospekty reklamowe domu pogrzebowego: „Odprowadzimy Twoje dziecko bezpiecznie na tamten świat”.– Ty głupi…Logan podbiegł do pokoju przesłuchań, chwycił za klamkę i obrócił.Zaryglowane.Całe drzwi się zatrzęsły, coś uderzyło w nie z drugiej strony.Logan z całej siły kopnąłw zamek.– Potrzebuję natychmiastowego wsparcia!Drzwi nie ustąpiły.Spróbował jeszcze raz i drzwi eksplodowały do środka.Stół w pokoju przesłuchań był oderwany od podłogi, mocujące go śruby zostały ścięte w połowie.Mebel leżał na boku, wokół walał się roztrzaskany sprzęt audiowizualny.Wielka różowa pięść uniosła się zza blatu i opadła w dół.Logan przedarł się przez pobojowisko.Insch znajdował się po drugiej stronie stołu – siedział okrakiem na piersi Wisemana i przyciskał mu ramiona do boków.Jedną ręką trzymał rzeźnika za gardło i dusił go.Następny cios.Głowa Wisemana odbiła się od lastrykowej podłogi, z nosa pociekła mu krew.Insch uderzył go jeszcze raz.Znów krew.Zamachnął się do kolejnego ciosu, ale Logan zdążył go chwycić i odciągnąć do tyłu.Wpadli na ścianę w momencie, gdy do pokoju wtargnęła para strażników więziennych.Wiseman kaszlnął, rozpylając w powietrzu krew, uniósł ręce w kajdankach do zroszonej czerwonymi kropelkami twarzy i zwymiotował.Insch się miotał, wymachiwał rękami i nogami, ale Logan trzymał go jak ośmiornica.– Niech pan się uspokoi!– Zabiję go! – Kopniak omal nie trafił Wisemana w głowę.– Zatłukę!Strażnicy więzienni rzucili się na pomoc i w trójkę zdołali zawlec Inscha do rogu, gdzie przycisnęli go twarzą do ziemi i wykręcili mu ręce do tyłu [ Pobierz całość w formacie PDF ]